Kolejka dzidzi - dzień dziewiąty
Nie, jeszcze nie zdziecinnieliśmy ani nie dostaliśmy udaru. Tak, jak pisał P., z samego rana udaliśmy się z Zhanghua do Ershui (二水), żeby - po zostawieniu bagaży w przechowalni - ruszyć szlakiem dawnej wąskotorówki po górskich miasteczkach, której nazwa wzięła się od jednego z miast na szlaku, Jiji (wym. dzidzi). No właśnie, z tą wąskotorówką to trochę rozczarowanie, bo na miejscu okazało się, że obecnie jeździ tam całkiem nowoczesny pociąg typu podmiejskiego (choć spalinowy). Być może modernizację przeprowadzono po wielkim trzęsieniu ziemi w 1999 roku, które miało ogromny wpływ nie tylko na region, ale też na cały kraj, ale pewności nie mamy. Trochę szkoda, bo wąskotorówka byłaby bardziej atrakcyjna, no ale trudno...
Z miasteczek leżących na trasie pociągu warto na dłużej wysiąść we wspomnianym wcześniej Jiji oraz Checheng, który trudno przegapić, bo jest ostatnią stacją na całej trasie. W Jiji poza kawałkiem dawnej trasy wąskotorówki, zostawionej poglądowo, można obejrzeć między innymi świątynię zniszczoną przez 9-21 (zwyczajowa nazwa opisanego trzęsienia) - wygląda niesamowicie, mam nadzieję, że zdjęcie choć trochę to oddaje. Obok jest zupełnie nowoczesna świątynia, w której stoi posag wyniesiony z trzęsienia. W ramach przyciągania turystów do Jiji władze otworzyły tam również niezbyt obszerny, ale ponoć ciekawy park maszyn wojskowych: składają się nań ze dwa czołgi, dwa samoloty i kilka dział. P. miał nieco frajdy (miałby więcej, ale przy jednej z maszyn siedział wielki, pięknie ubarwiony, znaczy mocno jadowity, pająk. Oddaliliśmy się z godnością).
Checheng natomiast to bardzo malowniczo położone miasteczko. Nad nim góruje elektrownia wodna i można się wspiąć na górę, żeby popodziwiać utworzony przy niej zalew. Przewodnik twierdzi zresztą, a jest to przypadek se non e vero e ben trovato, że w nocy nadmiarowa energia z dwóch reaktorów nuklearnych wykorzystywana jest do... wpompowania wody z tego zbiornika z powrotem do jeziora, z którego spływa za dnia. W samym miasteczku jest trochę wystaw dotyczących zarówno kolei, jak i obróbki drzewnej (wcześniej była to osada tartaczna) oraz urokliwych miejsc do podziwiania okoliczności przyrody. Niestety ceny w lokalnej gastronomii są astronomiczne, więc przy najbliższej okazji (pociąg jeździ nie tak często, więc trzeba umiejętnie planować pobyt) wróciliśmy do Ershui, pożywiliśmy się na szybko w 7/11 (popularny w Azji supermarket, który ma wszystko czego potrzebujesz i sekcję całkiem dobrych, ciepłych przystawek też) i ruszyliśmy w dalszą drogę do Tainan.
Komentarze