Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2008

O toaletach

Właśnie z lektury „Newsweeka” dowiedziałam się, że 19 listopada obchodzono Międzynarodowy Dzień Toalet (ogłoszony przez Światową Organizację Toaletową, to nie żart!). Jak co roku odbyła się również "Światowa Konferencja oraz Targi Toaletowe" – tym razem w Makau. Pomysł „toaletowej organizacji” narodził się w Singapurze w 2001 roku, a większość "dni toaletowych" odbyło się w miastach azjatyckich (chlubnym wyjątkiem jest tu Belfast). I wiecie co, wcale mnie to skupienie na tym sektorze usług nie dziwi - przynajmniej jeśli chodzi o Chiny. Nie da się ukryć, że od tej, bardzo przyziemnej strony, Chiny kompletnie mnie zauroczyły. Nie ma tam co prawda grających, samo dezynfekujących się muszli, jak to zdaje się bywa w Japonii czy w Singapurze właśnie, ale chińskie toalety wygrywają bezsprzecznie (z polskimi, czy nawet szerzej - europejskimi, przybytkami) w dwóch kategoriach : ilości i czystości. W Polsce, jak wszyscy wiedzą, sprawa jest beznadziejna. W samej Warszawie

o restauracjach

Obraz
Pozostając w temacie jedzeniowym - jeszcze kilka przemyśleń o chińskiej gastronomii. Jak pisałam poprzednio, Chińczycy (przynajmniej ci w miastach) bardzo często jedzą poza domem. Knajp wszelakich jest mnóstwo i są bardzo zróżnicowane. Obecnie w dużych miastach można zaobserwować duże rozwarstwienie ekonomiczne wśród mieszkańców Kraju Środka i widać je również w interesie gastronomicznym. Dla najbiedniejszych są małe barki lub stragany wprost na ulicy, gdzie za dosłownie symboliczną sumę można zjeść miskę zupy, makaronu z warzywami czy parę baozi. Dalej są szybkie jadłodajnie, często wyspecjalizowane w jakimś rodzaju dań. Potem restauracje, mocno zróżnicowane dla tych mniej i bardziej zamożnych. Jedzenie w nich może być równie dobre, a różnią się przede wszystkim wystrojem i cenami. Na końcu plasują się ekskluzywne lokale serwujące małe kulinarne dzieła sztuki, do których można zamówić np. europejskie wino. Osobną kategorią w Pekinie czy Szanghaju są restauracje zachodnie, często prowa

o jedzeniu

Obraz
Polska rzeczywistość mocno nas wciągnęła po powrocie i nie było czas ani na spreparowanie podsumowania, ani na jakieś ogólne przemyślenia. Niestety czas leci nieubłaganie i zaraz w ogóle zapomnimy, że byliśmy w Chinach. Dlatego już się poprawiamy. Dla niektórych naszych czytelników nie będzie to nic nowego (notki ze zdjęciami pochodzą z mojego kulinarnego bloga), ale od czegoś trzeba zacząć. Na pierwszy rzut kilka luźnych przemyśleń na temat stosunku Chińczyków do jedzenia w ogóle. soczyste granaty na targu w Xi'an Prawda jest taka, że Chińczycy jedzą wszędzie. To duże i może trochę niebezpieczne uogólnienie, więc je teraz rozłożę na części pierwsze. Najlepiej jak opiszę to na przykładzie. Powiedzmy, że wybieracie się na wycieczkę. Już przed dworcem kolejowym siedzą ludzie, wielu z nich konsumuje przekąski zakupione od ulicznych straganiarzy – mogą być to ciepłe baozi, karmelizowane jabłka na patyku czy jakiś szaszłyczek. Wchodzicie do poczekalni, w której unosi się dojmujący za