Dzień siódmy - pada, więc nie chce nam się wymyślać

Z samego rana opuściliśmy nasz zabytkowy hotel oraz dokumentnie rozkopany Szanghaj (ciężki sprzęt pracuje nad nowym tunelem do północy - byle zdążyć przed Expo 2010) i udaliśmy się do Suzhou, najsłyniejsze miasto na wodzie. Pociąg pokonał osiemdziesiąt kilka kilometrów w pół godziny (jechał z prędkością nawet 250km/h). Chciałabym żeby takie pociągi jeździły po Polsce...

W Suzhou zakwaterowaliśmy się w przyjemnym hotelu i ruszyliśmy na zwiedzanie. Miasto to poza kanałami słynie z przepięknych ogrodów. W pierwszej kolejności poszliśmy do Ogrodu Mistrza Sieci. Trzeba przyznać, nieźle się potrafili ci Chińczycy dawni urządzić. Środek miasta, a tam cisza, spokój, harmonia - piękne pawilony, skałki, rośliny, woda - czego chcieć więcej?

Następnie udaliśmy się do polecanej przez Lonely Planet knajpki z domowymi pierogami na lunch. Pierogi-specjalność zakładu były naprawdę pyszne (LP jest chyba bardziej wiarygodny w tych kwestiach niż Pascal ;)), a i reszcie zamówionych dań, czyli kruchym krewetkom i czosnkowej fasolce niczego zarzucić nie można było. Syci i zadowoleniu już miliśmy zbierać się do kolejnego ogrodu, gdy nagle pociemniało i lunęło. Chcąc nie chcąc trochę jeszcze posiedzieliśmy (irytując nieco obsługę, gdyż zbliżała się 14.00, czyli pora przerwy w gastronomii). A następnie przenieślismy się do kawiarni, gdzie z kolei rodzice wzbudzili popłoch wśród kelnerek zamawiając dwie kawy po irlandzku. Robienie jednej zajęło jakieś 15min i na tym koniec, bowiem zabrakło whisky. Wniosek nie należy zbytnio szaleć w kawiarniach, nawet jeśli takie wymyślne pozycje są w menu. Obsługa i tak będzie musiała sprawdzić przepis w internecie ;)

A teraz chyba przestało podać, zatem ruszamy dalej...
Ann

Dodam tylko, że Suzhou jest "Zakopanem prowincji Jiangsu" - według expackiej gazetki liczy sobie zaledwie ok. 6 mln mieszkańców, a w 2007 r. odwiedziło go 46,5 miliona chińskich turystów (laowai* nie policzono?). W uzupełnieniu notatki Ani - określanie Suzhou jako "miasta na wodzie" wynika z faktu, że całe miasto, podobnie jak i inne okoliczne osady, poprzecinane jest kanałami, nawadnianymi bodajże przez dolny nurt Jangcy oraz Wielki Kanał. Wygląda to całkiem sympatycznie, ale obecnie leje deszcz, co trochę zniechęca do zwiedzania. No nic, zobaczymy, jak będzie.

PSJ



* - laowai
to niesympatyczne określenie nie-Chińczyka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pożegnanie z Tajpej i nocny Hong Kong

Krótki wpis o właściwym zachowaniu w świątyni tajwańskiej

Tainan - dzień dziesiąty i jedenasty