Posty

Krótki wpis o właściwym zachowaniu w świątyni tajwańskiej

Obraz
Jeśli dziś sobota, to jesteśmy w Tainanie, ale rozpisywać się przesadnie nie będę, bo już to pięknie zrobiliśmy dwa lata temu  ;) Ponieważ jednak znów wpadliśmy w odwiedziny do Wielkiej Świątyni Mazu - zatłoczonej obecnie z powodu świąt, postanowiłam przybliżyć Wam właściwe zachowanie w buddyjskiej świątyni tajwańskiej (w innych miejscach postępowanie może się różnić). Informacje czerpiemy ze źródła czyli anglojęzycznych tekstów dostępnych w świątyniach oraz od miłego lokalsa, który odpowiedział na szereg naszych pytań... A więc do rzeczy - Tajwańczyk odwiedza świątynie wtedy gdy pilnie potrzebuje porady lub chce o coś danego boga czy boginię poprosić. Początek roku to najlepszy moment, stąd w świątyniach są teraz tłumy. Do świątyni zawsze należy wchodzić prawym bocznym wejściem i okrążać ją ruchem przeciwnym do wskazówek zegara. Chodzi o to, żeby wszystkie złe moce i duchy, które za nami idą zostały na progu świątyni - a gdy wychodzimy, nie przykleiły się do nas z powrotem. One c

Taroko po raz drugi, czyli „blargh I’m dead”

Obraz
Obiecywaliśmy sobie dwa lata temu, że do Parku Narodowego Taroko musimy wrócić, bo jeden dzień tam to zdecydowanie za mało. Tym razem postanowiliśmy wybrać się na poważny trekking na Zhuilu Old Road, więc konieczny był nocleg w pobliżu parku. Jeszcze w Polsce P. zgłosił na stronie Parku naszą małą wycieczkę, bo na tę trasę można wejść wyłącznie z pisemnym pozwoleniem. Z Taipei wyjechaliśmy wcześnie rano szybki pociągiem do Hualien (warto kupić bilety wcześniej, bo  jest pełna rezerwacja miejsc i można sie nie załapać), a stamtąd turystycznym busem do Parku. Tu mała komunikacyjna dygresja: po parku jeżdżą zarówno busiki turystyczne jak i zwykle miejskie (302) - można wykupić całodniowy bilet, który działa niestety tylko na jednej z tych linii (znaczy każda ma swój), można tez płacić taipejską kartą miejską (ale nie da się jej doładować) albo odliczoną gotówką (cennik zależy od odległości). My na pierwszy rzut pojechaliśmy daleko aż za Tunel Dziewięciu Zakrętów, który niestety jest

Danshui

Obraz
Dziś po raz kolejny odwiedziliśmy urocze miasteczko Danshui, które znajduje sie na obrzeżach Taipei. W zasadzie wykonaliśmy tę samą trasę co poprzednio, więc nie ma się co rozpisywać. Było tylko więcej krabów w lesie mangrowym oraz więcej, znacznie więcej ludzi na ulicach. Święta plus weekend zrobiły swoje i w niektórych miejscach chodzenie po chodniku przypominało raczej stanie w kolejce ;). Zjedliśmy porcje smażonych krabików i kalmara - były chyba nawet lepsze niż dwa lata temu. Poszwendaliśmy się po okolicy i bardzo zatłoczonym metrem wróciliśmy na miasto. Protip: ponieważ do stacja końcowa to pociągi z obu peronów zawiozą was do centrum, trzeba sie tylko zorientować, który odejdzie wcześniej (jest taki krótki moment kiedy stoją obydwa - odjeżdżają na zmianę). Jeśli wam sie spieszy - wsiądźcie do pierwszego, jeśli wolicie ulżyć nogom - ustawcie się na peronie (tu grzecznie sie czeka na wejście do metra w uporządkowanych kolejkach) do drugiego, tam macie s

Taiwan podejście drugie

Obraz
Pół roku temu wpadły mi w oko tanie bilety na Tajwan, nie można było takiej okazji przepuścić. Wiec oto jesteśmy - znów w Taipei. Dzis krótko, bo z dobę nie spaliśmy, na dodatek nasz samolot z Warszawy był spóźniony o dwie godziny, efektem czego nasze bagaże nie doleciały z nami. Ciagle na nie czekamy, gdyż dziś wieczorem obsługa lotniska ma je dowieźć do naszego lokum. Na razie ani widu ani słychu. W międzyczasie zrobiliśmy pierwszy rekonesans - spacer po okolic z odwiedzinami na targowisku różności, degustacją stinky tofu i wizytą w świątyni Dalongdong Baoan, do której poprzednio nie dotarliśmy. Na koniec pokrzepiliśmy się solidną zupą z wkładką mięsną i czekamy na walizki. Co zrobic... PS powiększone zdjęcia widać po kliknięciu....

Pożegnanie z Tajpej i nocny Hong Kong

Obraz
Ostatni dzień w Tajpej spędziliśmy na zakupach, więc nie ma zbyt wiele do opowiadania. Z rzeczy, które warto przywieźć z Tajwanu polecamy: ananasowe ciasteczka, tradycyjny przysmak tajwański (datujący się, co prawda, na czasy japońskiej okupacji, która to wprowadziła tam masową uprawę ananasów, no ale nie patrzmy ciastkom w rodowód...) oraz zieloną herbatę (w tym wszędobylską matchę). W Red House, o którym pisaliśmy wcześniej, można nabyć dużo fajnych hipsterskich gadżetów (np koszulki i inne tekstylia ze starymi tajwańskimi znakami), ale ma tam stoisko również Muzeum Pałacowe , gdzie można kupić mniejsze i większe upominki z motywami chińskiej sztuki (tak, jadeitową kapustkę też ;)). Miłośnikom bezużytecznych, ale ładnych i zabawnych drobiazgów polecamy szeroki wybór magnesów na lodówkę. Sami obkupiliśmy się też w niemało ubrań, które są tu fajne i relatywnie tanie (np marki japońskie, nie do dostania chyba u nas). Podsumowując - Tajwan jest super! Urzekł nas totalnie. Może ni