Bangkok, dzień trzeci

Dziś wrzuciliśmy na luz. W końcu wakacje, nie? Jak już się wyspaliśmy, pojechaliśmy do Muzeum Narodowego. Całkiem było tam przyjemnie - mimo, że nie wszystkie pomieszczenia są w nim klimatyzowane i w niektórych miejscach trzeba wyskakiwać z butów, jak w świątyniach. Poukładałam sobie w głowie to, co widzieliśmy wczoraj i co będziemy oglądać jutro. 

 










Po Muzeum popędziliśmy do całkiem nowoczesnej świątyni z największym siedzącym Buddą wykonanym ze szczerego złota. Jak dla mnie można odpuścić i tak nie odróżniam złotego od pozłacanego. Na dodatek głód nas docinał, a tu spora część knajp akurat miała przerwę. Na szczęście coś znaleźliśmy i po szybkim posileniu się mogliśmy udać się do kolejnej, ostatniej już na naszej liście, świątyni. Tym razem chińskiej - chińskie świątynie to jednak zupełnie inny świat, gdzie komercja i duchowość idą mocno w parze. 
 
 
 



Na koniec przeszliśmy się jeszcze po nocnym targu w Chinatown i tak to na razie żegnamy się z Bangkokiem. Jutro ruszamy na północ.
 


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pożegnanie z Tajpej i nocny Hong Kong

Krótki wpis o właściwym zachowaniu w świątyni tajwańskiej

Tainan - dzień dziesiąty i jedenasty