Jeszcze kilka historii

Kilka dni temu okazało się, że nawet 47 piętro (co również jest wartością nieco zawyżoną - po pierwsze chińska numeracja nie zawiera parteru, a po drugie ostatnio w windzie zorientowałem się, że nie ma piętra 34)* nie chroni przed dziką naturą. Leżałem sobie spokojnie na łóżku, kiedy dziwaczne odgłosy oraz nagle zasłonięte światło lampy uświadomiły mi, że coś jest bardzo nie w porządku. W Azji miałem już do czynienia ze stworzeniami, o których wolałbym nie pamiętać (patrz archiwum sprzed dwóch lat), więc wpadłem w zrozumiałą nerwowość. Dopiero po kilkudziesięciu sekundach - a każda z nich była jak godzina - zorientowałem się, że mój, zdawało by się, bezpiecznie wyniosły pokój ma w sobie chińskiego ptaka. Kiedy ów przysiadł na okapie kuchenki, okazało się, że jest jedynie niewiele większy od wróbla, ale w pierwszej chwili trudno było stwierdzić, który z nas był bardziej przestraszony. Na szczęście pozostawiony samemu sobie, a następnie w odpowiednim momencie odseparowany od reszty pomieszczenia szybko zasuniętą kotarą, ptak odnalazł drogę do wyjścia, w sensie - za okno. Od tego czasu rzeczone okno nie jest już otwierane na oścież.

Życie towarzyskie w mojej szkole uległo intensyfikacji, w ciągu ostatniego tygodnia nie tylko miętosiłem azjatyckie pierożki z okazji urodzin japońskiej studentki, ale i - znowóż w towarzystwie japońskich housewives - odwiedziłem dość kiczowaty tianjiński ogrod botaniczny (poniższe zdjęcia z opisami były już publikowane na g+, ale trudno, powtórzą się). Elementy botaniczne były, jak to roślinki, bardzo sympatyczne, natomiast towarzyszył im niepodrabialny chiński kicz; oprócz plastikowych dinozaurów można było np. natknąć się na pseudo-edukacyjną "podziemną ścieżkę" (rolę podziemnej jaskini brawurowo odegrała cementowa konstrukcja), gdzie w słabo oświetlonych gablotach umieszczono martwe, wypchane zwierzątka. Żeby jeszcze prezentowały one poziom taksydermii znanych z internetu wyrobów Chucka Testy, albo przynajmniej mauzoleum Lenina...! Niestety, widać było wyraźnie, że są martwe, niezadowolone i brzydkie jak nieszczęście. Dokumentacji zdjęciowej nie będzie, bo w cementowej jaskini było ciemno jak w jaskini - to jedno przynajmniej wyszło projektantom.

Paweł ugniata azjatyckiego pierożka

Creepy white guy photobombs birthday party, olej sezamowy na płótnie, 2012

Dzisiaj natomiast, po obowiązkowej kawie w Starbucks (czytaliście, że 3-4 filiżanki espresso dziennie dramatycznie zmniejszają ryzyko zgonu?) i nauce znaków, ruszyłem na tzw. 古文化街, czyli w wolnym tłumaczeniu Ul. Starokulturalną. Bad news, Tianjin, twoja restaurowana starówka nie wytrzymuje porównania nie tylko z takimi miejscami, jak Suzhou, Hanzhou czy Lijiang, ale nawet z ocalonymi zabytkami Pekinu. Wbudowanie w obrzeża starego miasta wielkich centrów handlowych to nie jest dobry pomysł, nawet jeśli wymuruje się ściany z szarych cegieł**. Natomiast polecam odbicie nad rzekę, przejście na drugi brzeg i długi, wielokilometrowy spacer wzdłuż brzegu dzielnicą Hedong, w kierunku dworca kolejowego. Trafiłem na kolejne doskonale zachowane fragmenty dawnych zagranicznych koncesji, w tym piękny budynek dawnego konsulatu generalnego Austro-Węgier. Mimo ponad 30-stopniowego upału (znowu!), definitely worth it.

Tianhou gong

Widok na Hedong z okolic 古文化街

Tu nie będzie żartów o "czterech śpiących, trzech walczących" - wszyscy są pełni zdrowego entuzjazmu


Wyjaśniła się też opisywana ostatnio uwaga o mojej "dobrej twarzy" w kontekście nauki angielskiego. Trafił mi się ostatnio artykuł na temat: http://behindthewall.msnbc.msn.com/_news/2012/05/15/11720584-in-china-english-teaching-is-a-whites-only-club który tłumaczy, dlaczego dobra, tj. biała twarz ma większe znaczenie, niż np. nauczycielskie papiery.


PSJ

* prawdopodobnie z przyczyn numerologicznych

** ale mimo wszystko warto zajrzeć do odrestaurowanej taoistycznej świątyni lokalnych, Tianjińskich bóstw, Tianhou gong

 

Komentarze

Anonimowy pisze…
No piękne fotki! Czy tam nie ma żadnych facetów? Czy to Twój wybór towarzyski?
zaniepokojona mama

Popularne posty z tego bloga

Pożegnanie z Tajpej i nocny Hong Kong

Krótki wpis o właściwym zachowaniu w świątyni tajwańskiej

Tainan - dzień dziesiąty i jedenasty