Okolice Khao Sok, dzień 15
Miała być na luzie wycieczka, a wyszło jak zwykle. Wszystko przez problemy komunikacyjne. Żeby się dostać tam, gdzie chciałam potrzebowaliśmy transportu, a ponieważ Tajowie zawsze są na tak, jeśli chodzi o pomoc, to uzbrojona w tajską nazwę miejsca raźno ruszyłam do recepcji uzgadniać szczegóły. Miła pani oczywiście powiedziała, że no problem, będzie kierowca o której chcemy i zawiezie nas gdzie chcemy, do emerald pools i do temple i co tam chcemy. Uzgodniliśmy cenę, która była całkiem przyzwoita, a do tego dołożyli nam niespodziewany punkt programu. Bosko! Bariera językowa jednakowoż nie umożliwiła dopytania co to za świątynia, no ale w końcu myśmy na świątyniach zęby zjedli, więc jedna więcej nam nie zaszkodzi.
Stawiliśmy się o wskazanej godzinie i ruszyliśmy w drogę. Jakieś 30 minut później nasz kierowca (nie mówiący po angielsku niemal wcale) zajechał na jakiś żwirem wyłożony placyk, gdzie pośrodku stał pięknie obrośnięty Budda. No dobra, czyli świątynia pierwsza. Wychodzimy, kierowca unosi rękę do góry i mówi “idźta tędy, żeby zwiedzić 5 lub 6 świątynek”. Whaaaat? To jakaś straszna pułapka była i nawet nie chcieli pieniędzy, więc nie wiadomo za co kazali nam tak cierpieć. Ja się zasadniczo czułam jak z moich chińskich powieści o kultywacji, aczkolwiek niestety na poziomie ucznia, co to nawet na mieczu latać nie umie i musi zasuwać po schodach. Mimo dopingu dopłucnego było ciężko. Czy wyprzedziła nas w którymś momencie wycieczka brytyjskich siedemdziesięciolatków? Być może. Pocieszam się myślą, że na zejściu na pewno im kolana dały w kość…
A najlepsze, że o tym miejscu jest bardzo mało informacji w źródłach anglojęzycznych - nie bardzo wiadomo kto i kiedy te kapliczki-świątynki wybudował i dlaczego (poza tym, żeby katować turystów). Ponoć od dawna było to miejsce ważne dla tajskiego buddyzmu i mnisi tu przybywali by medytować w jaskiniach (ale do samych jaskini nie dotarliśmy). Edit: znalazłam garstkę informacji o tym miejscu: The Khao Na Nai community began settling here in 1975 when the area was under Communist
Party control. When the Thai government ended its pact with the party
in 1982, temples and schools were built, and among the projects was what
is now known as Khao Na Nai Luang Dharmma Park. Same budynki może nie
są najpiękniejsze, ale widoki są naprawdę niesamowite. Warto było wypluć
płuca.
Na koniec, w nagrodę, pojechaliśmy do leśnych jeziorek, które okazały się mniejsze i nieco zatłoczone lokalną ludnością (o dziwo, gdyż ponoć Tajowie nie bardzo przepadają za kąpielami np. w basenach). Ale skorzystaliśmy z opcji wynajęcia płaskiej, plastikowej łódki i przepłynęliśmy się z kilometr strumieniem dopływającym do tych stawów. Było to bardzo przyjemne, szczególnie, że P. wiosłował a ja napawałam się atmosferą i robiłam zdjęcia. Dobre to i sprawiedliwe. Jutro wracamy do Bangkoku, ale muszę powiedzieć, że przyjazd tutaj to był strzał w dziesiątkę!


































Komentarze