Bangkok w przelocie, dzień 12

Dziś krótko, bo obudziliśmy się w Singapurze a kładziemy spać w Bangkoku i za wiele więcej się nie działo. Zwiedziliśmy po drodze klejnot singapurskich atrakcji, czyli część ichniego lotniska, zwanego Jewel. Mają rozmach, co tu dużo mówić. Dokonaliśmy też zakupów różnych gadżetów, bo to istna świątynia konsumpcjonizmu a na wakacjach jakoś człowiekowi lżej przychodzi wydawanie kasy. 




Z lotniska poszliśmy pieszo do miejsca noclegu - po raz kolejny powiem: nie wierzcie mapom googla. Miało być 15 min spacerkiem, było 30 min ciągnięcia walizek po naprawdę hm egzotycznej okolicy (trochę slumsy, trochę pustostany, a trochę przedmieścia na dorobku), ale dotarliśmy bez uszczerbku na zdrowiu. W nagrodę poszliśmy na kolację do japońskiej restauracji, gdzie objedliśmy się jak dziki, ale dowodów nie ma, bo mi telefon zdechł.


Jutro ruszamy na południe Tajlandii, gdzie zapadniemy w otulinę parku Khao Sok, w planach pływanie po jeziorze i łażenie po dżungli, choć niektórzy zapowiadają zaleganie nad basenem…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pożegnanie z Tajpej i nocny Hong Kong

Krótki wpis o właściwym zachowaniu w świątyni tajwańskiej

Tainan - dzień dziesiąty i jedenasty