Bangkok, dzień 17
Z rana zrobiliśmy testowe przejście na kolejkę, żeby jutro z bagażami nie biegać jak głupi. Następnie śniadanie w niemieckim przybytku - niektórzy spożyli currywursta, co uważam za zbrodnię na dobrym smaku.
Potem poszliśmy do domu Jima Thompsona, gdzie załapaliśmy się na wycieczkę z przewodniczką. Jak nie bardzo lubię takiego formatu zwiedzania, szczególnie w Azji, tak tutaj widać są dobrze zorganizowani. Przewodniczka mówiła zrozumiałym angielskim i z sensem, także 10/10, polecam.

Następnie powędrowaliśmy do przybytków mamony, gdzie nieco puściliśmy się poręczy, a jak mówię “śmy”, to mam na myśli głównie siebie. Dostępność rzeczy niedostępnych w Polsce oraz przystępność cen nawet tych dostępnych robi swoje. Na koniec zjedliśmy znakomite tutejsze makarony i powędrowaliśmy do hotelu. Tak czy siak 17 tyś. kroków pykło, więc dobry to był dzień.















Komentarze