Ścinki

W obliczu tęsknoty za domem, tragicznych wydarzeń w rodzinie i generalnej malaise miałem ochotę powstrzymać się od uaktualnień bloga, przynajmniej do czasu zajścia jakiś wyjątkowych przygód, co - zważywszy na rutynę dnia codziennego - mogło nastąpić w dniu wyjazdu. Niemniej jednak postanowiłem wrzucić garść drobnych newsów, żeby nie stracić łączności ze światem i umiejętności pisania w języku przodków. Poza tym przypadkowe fotki, które trudno byłoby przypisać do czegoś konkretnego.

most Daguangming - codziennie po drodze do szkoły

Mijam go dwa razy dziennie, i za każdym razem zachodzę w głowę, kto wpadł na pomysł ozdobienia mostu w tak straszliwie kiczowaty, pseudo-barokowy sposób. Pouczająca lekcja tego, jak Chińscy (?) projektanci wyobrażają sobie europejski przepych. Nota bene, to, co na zdjęciu, to nie jest jedyna grupa ozdób - na całej długości Daguangmingqiao przyozdobiony jest tego rodzaju rzeźbami.

*

Badmintonowe spotkania rozwijają się prężnie, a ja nabieram kondycji i tężyzny. Niemniej jednak, zaobserwowałem, a następnie osobiście zaangażowałem się w nowy, miejski sport.

Chodzenie w kółko po parku.

Po zmroku, w lokalnym Parku Fuxing (co możnaby tłumaczyć na "Park Fuxingski" albo na "Park Odnowy", nie wiem, która wersja jest prawidłowa), oprócz tradycyjnych rozrywek (taiji, badminton, huśtawki, spiewanie...), można zaobserwować ludzi, którzy - pojedyńczo lub w parach - szybkim krokiem okrążają park po okręgu, korzystając z wyasfaltowanej ścieżki. Po raz pierwszy, drugi, dziesiąty... Wszyscy idą w jedną stronę (w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara), w relatywnym milczeniu, w zasadzie bez celu i urozmaicenia. Osoba, która nachodziła się wystarczająco, odbija w stronę jednego z dwóch wejść do parku, i wychodzi. Pewnego wieczora w zamyśleniu zacząłem iść za parą jakiś ludzi w średnim wieku (staruszkowie są zbyt powolni), i po chwili złapałem się na tym, że kończę już drugie kółeczko. Park jest mały, więc z wrodzonej ciekawości przeliczyłem, że jedno okrążenie liczy sobie nieco ponad 300 kroków. Mając w pamięci rady Hipokratesa, staram się codziennie po kolacji wykonać 4 okrążenia. Nigdy nie spotkałem się chociażby z zaciekawionym spojrzeniem - chodzenie w kółko jest po prostu normalne.

*

Gry planszowe w Chinach są chyba popularniejsze, niż początkowo mi się wydawało. Przyznam, że przez miesiąc nie zauważyłem, że w sąsiednim bloku jest wielkie, dwupoziomowe centrum handlowe (mimo, że codziennie rano kupowałem kawę w cukierni dokładnie obok wejścia do). Kiedy jednak naprawiłem ten błąd, w środku natknąłem się nie na jeden, ale na trzy różne kluby (może właściwsze byłoby - klubokawiarnie) gier planszowych. Kilka spostrzeżeń (posiłkuję sie obserwacjami własnymi, rozmową z gościem z klubu, rozmowami z ludźmi grającymi oraz artykułami z netu):

- rynek w ChRL jest dojrzały; w zasadzie wszystkie nowe tytuły ze Stanów i Europy trafiają - co najmniej z przetłumaczoną instrukcją - do dystrybucji. Arkham Horror, Agricola, Modern Art, Twilight Struggle, 7 Wonders, Small World, Hive (czy jak się tam nazywa ta gra logiczna z heksagonalnymi żetonami) - you name it.

- niektóre gry zachodnie, mniej lub bardziej oficjalnie, dostają "chiński setting". Przykładem jest znany niektórym czytelnikom tego bloga "Die Kutschfahrt zur Teufelsburg", który w chińskim wydaniu zachował zasady gry, natomiast postacie i ilustracje zostały zmienione i dostosowane do jakiejś chińskiej historycznej super-produkcji kinowej, której tytułu oczywiście już nie pamiętam.

- Sanguosha (三国杀), czyli "Zabójstwo w Trzech Królestwach", is da bomb. Zestawy startowe do kupienia w każdym sklepie i kiosku, grają wszyscy i wszędzie (szkoły, bary, dworce kolejowe...), jeśli nie mogą "analogowo", to z wykorzystaniem wersji elektronicznej, on-line. U każdego rozmówcy pierwszą reakcją na moje dowolne pytanie o gry planszowe nieodmiennie było: "Gry planszowe... Znasz Sanguosha?"

- o popularności gier może też świadczyć fakt, iż są one quasi-oficjalnie piracone. Chęć zakupu gry planszowej powoduje pytanie sprzedawcy: wydanie oryginalne, czy kopia? Niektóre firmy wydają po prostu gry zachodnie (nie wiem, czy proceder dotyczy też rdzennie chińskich tytułów) bez licencji, z wykorzystaniem gorszych materiałów na plansze/żetony/whatevery, za to 3- czy 4-krotnie taniej, niż wydanie licencjonowane.

- wynajęcie stolika z dostępem do wszystkich gier w klubie: ok. 10 yuanów (5 PLN) od osoby za godzinę. Na cały wieczór - zniżki.

*

Wracając do domu, natknąłem się na zbiegowisko ludzi, zainteresowanych czymś - prawdopodobnie drogim, sportowym samochodem, który stał między budynkami (być może było to powiązane z czymś jeszcze, ale nie zauważyłem śladów jakiś szczególnie tragicznych wydarzeń. Mieszkam w okolicach dość wysokiego budownictwa, więc od czasu do czasu mam okazję być świadkiem dewastacji samochodów przez rzeczy spadające z góry). Niemniej jednak okazało się, że wszyscy gapie patrzą w zupełnie niewłaściwe miejsce. Naprawdę interesujący widok otwierał się za ich plecami.

PSJ

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pożegnanie z Tajpej i nocny Hong Kong

Krótki wpis o właściwym zachowaniu w świątyni tajwańskiej

Tainan - dzień dziesiąty i jedenasty