"This is the end, my only friend, the end..."

No dobra. Koniec tych wywczasów. Dzisiaj w nocy wracamy co koń wyskoczy do naszej drogiej ojczyzny. O naszych ostatnich dniach w Ha Noi jeszcze napiszemy (zwłaszcza że zaraz jeszcze wychodzimy zwiedzić Muzeum Armii Wietnamskiej - yeeeeaaaah!), pewnie już z PL*. Powiem tylko, że za dosłownie parę dni w Ha Noi rozpoczynają się wielkie (w skali) obchody tysiąclecia miasta. Z tego powodu tysiące Wietnamczyków drze się nam pod oknami dzień i noc, ćwicząc swoje publiczne występy, a wszystkie szczekaczki nadają na pełny regulator wesołe, acz patriotyczne (zapewne) pieśni. Głównie daje się słyszeć słowo "Ha Noi". W dodatku zjechały się jakieś masy ludzi spoza miasta, dzięki czemu:

a) ludzi jest jeszcze więcej, niż zwykle (nie wiem, czy dwukrotnie, ale tłum na chodnikach wyraźnie zgęstniał);
b) biały znowu jest atrakcją, witaną okrzykami zdumienia oraz pokazywaniem palcami;
c) jest jeszcze głośniej.

Trzeba uciekać :)

PSJ

* toteż warto zajrzeć za trzy-cztery dni, jeszcze wrzucimy parę zdjęć...

Komentarze

Bob pisze…
Ludzie... świetny blog! naprawdę, jestem pełen podziwu. Żałuję, że dopiero teraz się o nim dowiedziałem.
Macie może jakiś e-mail? Chciałbym zadać wam dość sporo pytań na temat podróży, które od wielu miesięcy mnie nurtują, a jestem pewien, że możecie na nie odpowiedzieć.

pozdrawiam,
Bob

Popularne posty z tego bloga

Pożegnanie z Tajpej i nocny Hong Kong

Krótki wpis o właściwym zachowaniu w świątyni tajwańskiej

Tainan - dzień dziesiąty i jedenasty